Wszystkie końce świata

[slider]

[/slider]

21 grudnia 2012 nadszedł i nic się nie stało. Nie sprawdziła się przepowiednia pseudohistoryków, według których Majowie uznawali tę datę za dzień apokalipsy. Nihil novi! Armagedon był przesuwany już wielokrotnie. Przyjrzyjmy się wszystkim końcom świata.

Około 2800 p.n.e. – jak widać, głosiciele końca świata zaczynali działalność bardzo wcześnie. Co więcej, już tak dawno temu sądzono, że świat schodzi na psy, młodzież jest zdegenerowana, a towary sprzedawane przez handlarzy nie są tak dobre jak kiedyś. To wszystko były oznaki nadchodzącego końca świata, którego Asyryjczycy oczekiwali blisko 5000 lat temu.

Około 70 n.e. – żydowskie stronnictwo Esseńczyków było święcie przekonane, że koniec świata nadejdzie wraz z powstaniem w Judei skierowanym przeciwko Rzymowi, które miało miejsce około 68. Miała zwieńczyć je ogromna bitwa – ostatnia w dziejach świata. Esseńczycy nie pomylili się w jednym: udało im się przewidzieć koniec ich samych, nie istnieją bowiem żadne ślady działalności grupy datowane później niż na rok 70 n.e.

IV wiek – dziś Antychryści pojawiają się co kilka lat: są albo arabskimi terrorystami, albo prezydentami USA. Wbrew temu, co może się wam wydawać, związana z nimi paranoja ogarniała ludzi już w IV wieku n.e. Św. Marcin z Tours był pewny, że dziecko szatana narodziło się za jego żywota, co miało znaczyć, że świat skończy się jeszcze przed piątym stuleciem.

6 kwietnia 793 – pierwsza dokładna data końca świata, wyznaczona przez św. Beatusa z Liebany, a ogłoszona przez biskupa Elipandusa z Toledo, którego wierni przeżyli bardzo stresującą noc z piątego na szóstego kwietnia. Paniczny strach przeminął wraz z nadejściem poranka; wtedy też natychmiast zarzucono post, którego ściśle przestrzegano w oczekiwaniu na apokalipsę.

848, 992, 995 – kolejne daty wyznaczane przez kolejnych religijnych tuzów, których zazwyczaj uznawano za heretyków i wyśmiewano. Co ciekawe, do historii końców świata cegiełkę dołożyła wówczas kobieta: Thiota, czyli wieszczka, z którą liczył się nawet Kościół, a której kariera zakończyła się w dniu rzekomego armagedonu.

1000 – chyba nie spodziewaliście się, że nadejście roku tysięcznego przyjęto ze stoickim spokojem? Musicie jednak wiedzieć, że opowieści o strachu związanym z tą wyjątkową datą jest tak dużo, że historycy mają problem z określeniem, które są prawdziwe, a które to tylko legendy. Wiadomo jednak, że oczekiwano końca świata, i to na raczej sporą skalę.

23 września 1186 – pierwszy koniec świata, który wykalkulowano astronomicznie – apokalipsę miało spowodować ustawienie planet. Większość źródeł przypisuje autorstwo przepowiedni kardynałowi Janowi z Toledo, jednak bylibyśmy ostrożni z tymi przypuszczeniami, jako że duchowny sprawował swój urząd niemal sto lat po niedoszłej zagładzie.

1284 – bardzo ważny koniec świata, bo zapowiedziany przez papieża Innocentego III, który oczekiwał zagłady dokładnie w 666 lat po powstaniu islamu.

1306, 1335, 1367, 1370, 1378 – XIV wiek był pełen końców świata.

Wiek XV omijamy – parę dat, ale żadnej szczególnie ciekawej przepowiedni.

1 lutego 1523 – londyńscy astrologowie uważali, że wielka powódź miała zalać miasto, a następnie cały świat. Podobno aż 20 tys. ludzi opuściło swoje miejsca zamieszkania, próbując ratować się przed gniewem Boga, zaś wielu innych barykadowało się i gromadziło zapasy. Niestety – tego dnia nawet nie padało. Apokalipsę przesunięto więc na 20 lutego, ale i tym razem okazało się, że cały pogrzeb na nic.

1525, 1528, 1532, 1533, 1534, 1537, 1544, 1555, 1556, 1583, 1584, 1588 – co za stulecie!

1666 – a czego się spodziewaliście? To data banalnie oczywista, choć wielu Anglików sądziło, że przepowiednia zaczęła się spełniać, gdy rozpoczął się wielki pożar w Londynie. Nawet i ta apokalipsa była jednak zaskakująco ograniczona: pomimo że spłonęło 13200 domów, w ogniu życie straciło mniej niż 10 osób. Nie należy jednak lekceważyć tragedii, bo zatrucia czadem, wynikła z katastrofy bieda i nadejście ciężkiej zimy z pewnością powiększyły liczbę ofiar.

1694 – jeden z pierwszych lepiej znanych apokaliptycznych kultów powstał w oczekiwaniu na jesienna apokalipsę 1694 roku. Przewodził mu Niemiec Johann Jacob Zimmerman, który wraz ze swoimi zwolennikami przygotował wyprawę do Ameryki, gdzie grupa miała spotkać się z powracającym na Ziemię Chrystusem. Sam Zimmerman zmarł jeszcze przed rozpoczęciem podróży, lecz nie przeszkodziło to jego ekipie w kontynuowaniu misji. W Ameryce jednak, zamiast z Jezusem, spotkali się z rozczarowaniem.

XVIII wiek – armagedon przepowiadano co najmniej 12 razy.

1806 – prawdopodobnie najciekawszy koniec świata ze wszystkich. W miejscowości Leeds w Anglii jedna z kur zaczęła składać jaja, na których widniał napis „Chrystus nadchodzi”. Wielu ludzi uwierzyło w tę historię, ponieważ kura naprawdę, na oczach świadków, składała opatrzone taką wiadomością jajka. Okazało się jednak, że cud był dziełem dowcipnisia, który wciskał do pechowej kury jaja z własnoręcznie wymalowaną apokaliptyczną informacją.

W XIX stuleciu pojawiło się mnóstwo innych wróżb o końcu świata, ale żadna nie była równie frapująca, więc pozwolimy sobie je pominąć.

1910 – francuski astronom Nicolas Camille Flammarion uważał, że kometa Halleya uderzy w Ziemię i położy kres wszelkiemu życiu.

1914-1918 – pojawiały się ugrupowania, które wierzyły, że Wojna Światowa zakończy się ostateczną bitwą, kończącą ludzką cywilizację.

lata 60. – począwszy od lat sześćdziesiątych aż do dziś, koniec świata miał następować praktycznie co roku, zaś zapowiadali go najróżniejsi wieszcze, którzy nierzadko zgromadzali sporo wyznawców dzięki nowym środkom przekazu. Jednym z najciekawszych proroków był Edgar C. Whisenant, który początkowo oczekiwał apokalipsy w roku 1988. Kiedy nie nadeszła, ostrzegał, że przesunięto ją na rok 1989. Następnie wskazywał lata 1993 i 1994, ale wówczas nawet najbardziej łatwowierna publika zaczęła lekceważyć jego przepowiednie.

lata 90. – jeszcze przed nadejściem nowego millenium w Azji – zwłaszcza w Korei – nastąpił wysyp apokaliptycznych kultów, które dążyły do zgromadzenia jak największej liczby członków i popełnienia zbiorowego samobójstwa. Organy państwowe robiły co mogły, aby wytropić fałszywych proroków i powstrzymać ich od desperackiego kroku, ale nie w każdym przypadku im się to udało.

1999 – według Nostradamusa Antychryst miał zstąpić na Ziemię i najpóźniej w lipcu doprowadzić do końca świata.

2000 – na pewno dobrze pamiętacie niepokój wywołany przez „milenijną pluskwę” – błąd obliczeniowy, który mógł wystąpić w każdym komputerze, a który miał spowodować wszystko: od zawieszenia Windowsa, przez zresetowanie wyników w Pasjansie, aż po wystrzelenie rakiet nuklearnych. Oczywiście mnóstwo przepowiedni miało także konotacje religijne czy astrologiczne. Ludzie z całego świata bali się nowego tysiąclecia, nie zauważając, że tak naprawdę jego początkiem jest rok 2001.

2003 – tym razem zderzamy się z planetą Nibiru.

2006, 2007, 2008, 2010, 2011 – niszczą nas rozmaite kataklizmy: komety, trzęsienia ziemi czy awaria Wielkiego Zderzacza Hadronów. Wśród prorokujących jest organizacja o bardzo interesującej nazwie: Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku.

21 grudnia 2012 – wreszcie zabija nas koniec kalendarza Majów.

Koniec świata nadchodzi zaskakująco często, nieprawdaż? Ale wiecie co? Okłamaliśmy Was w tytule. Choć liczba przedstawionych powyżej armagedonów jest przytłaczająca, tak naprawdę to tylko ułamek wszystkich przepowiedni. Nie jesteśmy na tyle zwariowani, żeby przytaczać tutaj każdą z nich, ale żeby zrekompensować Wam rozczarowanie, wymienimy kilka końców świata, które nadal czekają na spełnienie.

2018 – biblijna apokalipsa się nie spóźni. Według F. Kentona Beshore’a to my źle liczymy czas!

2020 – według Jeane Dixon to F. Kenton Beshore źle liczy czas, ale ma rację co do tego, że armagedon nadejdzie już wkrótce.

5 000 000 000 – na tę przepowiednię można liczyć. Mniej więcej w tym okresie Słońce zmieni się w czerwonego giganta, całkowicie spalając Ziemię. Do tego czasu jednak ludzie albo rozprzestrzenią się po całym wszechświecie, albo wyginą z trudnych do przewidzenia dziś powodów.

Fotografia tytułowa: Lord Jim – Flickr CC.

Autor: Turisticus

Kto nie lubi odpocząć od szarej codzienności przynajmniej w wolny weekend? Nie znam lepszego sposobu niż wyjazd do jakiegoś ciekawego miasta.