Odkrywca, oprawca, tyran. Nieznany Krzysztof Kolumb

Nieustraszony podróżnik, zdobywca, bohater: tak współczesny świat postrzega Krzysztofa Kolumba. Słynny żeglarz nie był jednak kryształową postacią. Poznajmy prawdziwego odkrywcę Ameryki – nie tylko jego wyidealizowaną wersję.

Nieustraszony podróżnik, zdobywca, bohater: tak współczesny świat postrzega Krzysztofa Kolumba. Słynny żeglarz nie był jednak kryształową postacią. Poznajmy prawdziwego odkrywcę Ameryki – nie tylko jego wyidealizowaną wersję.

Jak nazywał się Kolumb?

Słynny odkrywca ma wiele imion. W niemal każdym kraju używa się miejscowej wersji jego nazwiska: Krzysztof Kolumb w Polsce, Christopher Columbus w krajach anglojęzycznych, Cristóbal Colón wszędzie tam, gdzie mówią po hiszpańsku, czy Cristovao Colombo w krajach używających języka portugalskiego. Lokalne wersje nazwiska pochodzą zwykle od łacińskiego Christophorus Columbus, choć i to nie jest oryginalny zapis.

Kolumb urodził się we włoskiej miejscowości Genua, w roku 1451, toteż można założyć, że jego prawdziwe nazwisko brzmiało – po włosku – Cristoforo Colombo. Genua korzystała jednak z własnego dialektu języka liguryjskiego, w którym nazwisko podróżnika brzmi Christoffa Corombo. Sam Kolumb nigdy jednak nie korzystał w dorosłym życiu, przynajmniej oficjalnie, z języka liguryjskiego.

Kto pierwszy, ten lepszy

Choć Kolumbowi przypisuje się odkrycie Ameryki, to nie on jako pierwszy Europejczyk dotarł na nowy kontynent. Niemal 500 lat przed nim dokonał tego wiking Leif Eriksson, który nazwał niezbadaną krainę Winlandią – od rosnących tam winorośli. Nie warto jednak spierać się o pierwszeństwo. Jako pierwsi, w prehistorii, do Ameryki dotarli migrujący Azjaci, których dziś postrzegamy jako rdzennych mieszkańców kontynentu.

Dotarcie Kolumba do Ameryki w 1492 roku uznajemy za „oficjalny” moment jej odkrycia. Jest ono zwykle przedstawiane jako cudowny zbieg okoliczności: Kolumb myślał, że dopłynie do Indii, tymczasem odkrył nowy kontynent. W rzeczywistości Kolumb odkrył Amerykę w wyniku własnych niebezpiecznych błędów.

Kolumb, który przed rozpoczęciem kariery podróżnika był kartografem, źle oszacował długość równika, sądząc, że Ziemia jest o wiele mniejsza niż w rzeczywistości. Niewłaściwie umiejscowił też na swoich teoretycznych mapach położenie wybrzeża Azji względem Europy. To znaczy, że obrał niewłaściwy kurs i przygotował się do krótszej podróży niż ta, którą musiałby odbyć, gdyby jego podejrzenia były słuszne – czyli gdyby na drodze do Indii nie stał inny kontynent. Natknięcie się na wybrzeże Nowego Świata prawdopodobnie uratowało jego załogę przed śmiercią. Kolumb do końca życia był jednak przekonany, że odkrył drogę do Indii.

Wbrew pozorom wyprawy Kolumba nie były podejmowane z wielkim entuzjazmem. Sama królowa Izabela, czyli najpotężniejsza zwolenniczka włoskiego podróżnika, długo zwlekała przed udzieleniem mu wsparcia. Nawet kiedy Kolumb już je otrzymał, miał problemy ze skompletowaniem załogi. Podróż była bardzo niebezpieczna, a jej powodzenie – z perspektywy ówczesnych marynarzy – wątpliwe.

Łowca niewolników, okrutnik, tyran

Choć zasługi Kolumba dla rozwoju cywilizacji europejskiej są niepodważalne, to jego kariera nie zakończyła się na podróżach do Ameryki – dlatego nie powinniśmy oceniać go wyłącznie na ich podstawie. Po dotarciu na nowy kontynent Kolumb został zarządcą hiszpańskiej kolonii Hispaniola (dzisiejsze Haiti), zaś jego rządy były kontrowersyjne – nawet jak na ówczesne standardy.

W połowie ubiegłego dziesięciolecia odnaleziono dokumenty, które dowodzą, że Kolumb lubował się w zastraszaniu i torturowaniu nie tylko ludności tubylczej, ale również Europejczyków, którzy okazywali mu nieposłuszeństwo. Nakazał, na przykład, okaleczyć złodzieja zboża, ucinając nos i uszy, a następnie sprzedać go w niewolę. Wiadomo też, że jeden z towarzyszących odkrywcy braci ukarał kobietę, która znieważyła ród Kolumbów, ucięciem języka i nakazem paradowania nago po mieście. Okrutna kara spotkała się z entuzjastyczną reakcją Kolumba.

Obecni w kolonii rycerze zakonu Kalatrawensów, wstrząśnięci zachowaniem zarządcy, zebrali zeznania o jego okrucieństwie i poprosili króla Ferdynanda o interwencję. O sadystycznych skłonnościach Kolumba zaświadczyli nawet jego zwolennicy. Podróżnik wraz z braćmi trafił do hiszpańskiego lochu, a następnie musiał się gęsto tłumaczyć przed królem. Choć zdołał odzyskać wolność i majątek, a nawet wyprosić finansowanie kolejnej wyprawy, to już nigdy nie zaoferowano mu pozycji zarządcy ani nie przywrócono utraconych tytułów.

Kolumb był gorącym zwolennikiem niewolnictwa. Pierwszego dnia obecności w Nowym Świecie pojmał sześciu Indian, aby wyszkolić ich na sługów. Schwytanych tubylców wykorzystywał także do pracy w kopalniach i na plantacjach lub zabierał do przymusowej pracy w Europie. Dziesiątkował czy wręcz zgładzał tubylcze ludy, które mu się sprzeciwiały. Po zakończeniu jednej z rebelii kazał rozczłonkować i wystawić na widok publiczny ciała zabitych Indian, aby zastraszyć innych potencjalnych buntowników.

Kronikarz Bartolome de las Casas twierdzi, że przez kilkanaście lat panowania Kolumba w walkach i w niewoli zginęły łącznie ponad trzy miliony ludzi. Nawet jeśli ta szokująca liczba jest zawyżona, nie ulega wątpliwości, że Kolumb był człowiekiem okrutnym… a przy tym kiepskim w wyzyskiwaniu. Jego rządy nie przynosiły Hiszpanii oczekiwanych korzyści finansowych, za co był często krytykowany.

Odcienie szarości

Kolumb rozpoczął nową erę rozwoju Europy. Sprowadził do Europy m.in. ziemniaki, kukurydzę, orzeszki ziemne, pomidory czy ananasy. Do Ameryki natomiast przywiózł konie, osły i wiele europejskich roślin uprawnych. Na statkach Kolumba, niestety, zawędrowało do Nowego Świata coś jeszcze: nieznane tam choroby, które zdziesiątkowały populację Indian.

Wyprawy Kolumba nie były wspaniałą przygodą, zaś sam Kolumb nie był kryształową postacią. Przedstawianie go w taki sposób jest nieuczciwe – także wobec odkrywcy, który z prawdziwego człowieka przeistoczył się w pozbawiony charakteru monument.

Autor: Turisticus

Kto nie lubi odpocząć od szarej codzienności przynajmniej w wolny weekend? Nie znam lepszego sposobu niż wyjazd do jakiegoś ciekawego miasta.