Co znaczą herby polskich miast? #1


Pozornie proste herby niektórych polskich miast często kryją skomplikowaną symbolikę. Przyglądamy się ich genezie i ukrytym znaczeniom.


Augustów

Enigmatyczny herb Augustowa został nadany miastu w roku 1557 przez króla Zygmunta II Augusta. Litery A i S to monogram króla, wykaligrafowany na czerwonym – symbolizującym władzę – tle. P i R oznaczają „Poloniae Rex” – „król Polski”. „Korona” jest w rzeczywistości mitrą Wielkiego Księcia Litewskiego, która znalazła się na herbie z dwóch powodów. Po pierwsze: Zygmunt August był władcą Polski i Litwy; po drugie: miasto Augustów leżało przy granicy z Litwą.

Brodnica

Na pierwszy rzut oka dłoń z herbu Brodnicy wykonuje gest ostrzegawczy, lecz według oficjalnego wytłumaczenia jest ona uniesiona na powitanie – oznacza gościnność, życzliwość i praworządność. Herb, który funkcjonuje od XIV wieku, początkowo miał jednak inne znaczenie. Według legendy w Brodnicy pojawił się kiedyś Rusin zamierzający ukraść berło przebywającemu w mieście królowi Kazimierzowi Odnowicielowi. Złodzieja złapano i za karę odcięto mu prawą dłoń. To właśnie ona stała się symbolem miasta, zaś czerwone tło herbu symbolizowało krew.

Chełmno

Dość enigmatyczny herb Chełmna przedstawia dziewięć wzgórz, na których położone jest miasto. U ich podnóża przepływa Wisła, zaś znajdujący się pośrodku krzyż maltański symbolizuje chrześcijaństwo. Miasto ma własny herb od XIII wieku, lecz pierwotnie wyglądał on zdecydowanie mniej interesująco: przedstawiał rycerza z chorągwią.

Goleniów

Wedle legendy miasto Goleniów założył książę Barnim I Dobry, zobaczywszy w wodzie tutejszej rzeki (albo jeziora) odbicie księżyca i dwóch gwiazd. Obraz uwieczniono na herbie. W rzeczywistości jednak pierwszy herb Goleniowa przedstawiał łódź, z której wyrastało potężne drzewo; dwa półksiężyce zaczęły reprezentować miasto dopiero w XVII wieku. Wygląd tarczy prawdopodobnie został zainspirowany średniowiecznymi goleniowskimi monetami, na których znajdowały się właśnie dwa półksiężyce i gwiazdy. Nie wiadomo jednak, dlaczego przejęto ten symbol. Jedno jest pewne: był łatwiejszy do narysowania niż rozłożysty dąb.

Łask

Czy to kolumna? Kotwica? Nie – herb Łasku przedstawia wieżę bez blanek (pierwotnie maszt bez żagla), znajdującą się pośrodku statku ozdobionego lwimi głowami. O jego kształcie zdecydował król Aleksander Jagiellończyk w 1504 r. Łask reprezentuje jedna z odmian Korabia – herbu przedstawiającego statek, na którym przodkowie rycerskiego rodu Korabitów mieli przybyć do Polski. Wśród nich rzekomo znajdowali się również Lacy, od nazwiska których wywodzi się nazwa miasta.

Skarżysko-Kamienna

Herb Skarżyska-Kamiennej to projekt stosunkowo nowy: powstał w roku 1968. Pierwotny krój – opracowany około roku 1928, czyli po rozszerzeniu nazwy miasta o jej pierwszy człon – zaginął podczas II wojny światowej; przedstawiał on snop zboża pomiędzy dwoma młotami. Nowy herb wyłoniono w ramach konkursu plastycznego. Zwyciężyła propozycja symbolicznie przedstawiająca trzy główne grupy zawodowe Skarżyska-Kamiennej: kolejarzy (skrzydełko, które nosili oni na mundurach), przedstawicieli przemysłu metalowego (koło zębate) i odlewników (łyżka odlewnicza).

Sosnowiec

Ten wyjątkowo nietypowy herb powstał w roku 1904, czyli dwa lata po nadaniu Sosnowcowi praw miejskich. Niebieski „krawat” to połączenie dwóch rzek: Białej Przemszy i Czarnej Przemszy. Czerwona linia symbolizuje granicę – bowiem na terenie dzisiejszego Sosnowica niegdyś graniczyły ze sobą Rosja, Austria i Prusy. Żółto-czarne pasy to natomiast pokłady węgla kamiennego: symbol niegdyś kwitnącego w mieście przemysłu węglowego. Murowana korona przedstawia zaś przemysł hutniczy, a ręka z młotem – robotnicze tradycje miasta.

3x naj: Najgorętsze miejsca świata

Po przetrwaniu najcieplejszego dnia roku 2013, a dla wielu polskich miejscowości najcieplejszego dnia w historii, postanowiliśmy sprawdzić, gdzie na świecie może być jeszcze goręcej. Oto rekordziści pod względem temperatur. Czytaj dalej 3x naj: Najgorętsze miejsca świata

Codex Calixtinus – pierwszy poradnik turystyczny w historii

Księga św. Jakuba, znana także jako Kodeks Kalikstyński, to dzieło uważane za pierwszy w historii „przewodnik turystyczny”. Ponad osiemset lat po powstaniu nie tylko pokazuje nam, jak wyglądały początki tego typu publikacji, ale również uświadamia ogrom trudności, które czekały na średniowiecznych podróżników.

Masowa turystyka to stosunkowo nowy wynalazek. Choć podróże w celach innych niż „zarobkowe” (karawany, wyprawy odkrywców, podboje) odbywano już od starożytności, swobodne zwiedzanie większej części świata umożliwiła dopiero stabilizacja sytuacji politycznej i rozwinięcie tanich metod transportu. Od najdawniejszych czasów w rozmaitych utworach przemycano informacje dla podróżników – o trasach, miastach czy miejscowych obyczajach – ale za pierwszy poradnik „turystyczny” z prawdziwego zdarzenia uważa się Księgę św. Jakuba – Codex Calixtinus, napisany z polecenia papieża Kaliksta II. Jej powstanie datuje się na rok 1140 lub 1160.

W drodze

Kodeks przygotowano z myślą o pielgrzymach podróżujących do Santaigo de Compostela – hiszpańskiego miasta, w którym spoczywają szczątki św. Jakuba. Księga składa się z pięciu części. Pierwsze trzy poświęcono św. Jakubowi: życiu i cudom świętego, a także modlitwom w jego intencji. Księga czwarta opisuje epizody z wojen przeciwko Maurom. Z perspektywy współczesnego turysty najbardziej interesująca jest księga piąta, stanowiąca poradnik dla pielgrzymów.

Choć kodeks pochodzi z XII wieku, można zauważyć, że za częścią poradnikową stała idea bardzo podobna do tej, która przyświeca współczesnym przewodnikom turystycznym. Całość składa się z jedenastu rozdziałów poświęconych różnym aspektom wędrówki; pomagają one obrać właściwą drogę, odbyć podróż w wygodny sposób oraz uniknąć niebezpieczeństw czyhających na pielgrzymów.

Rozdział pierwszy wylicza cztery drogi prowadzące do Santiago – nie znajdziemy tu jednak ich dokładniejszych opisów, a jedynie spis miast, przez które biegną. W rozdziale drugim poznamy natomiast etapy podróży do świętego miejsca; jego treść stanowi wyliczenie poszczególnych odcinków. Oba fragmenty tworzą najbardziej praktyczną część księgi; pod względem zawartych informacji przypominają dzisiejsze przewodniki turystyczne.

Nieco bardziej rozwinięty opis trasy znajdziemy w rozdziale trzecim i czwartym, choć w porównaniu ze współczesnymi publikacjami informacje o miastach są lakoniczne. Dowiemy się na przykład, że w Estelli „jest dobry chleb i najlepsze wino, mięso i ryby, i mnóstwo wszelkich dobrych rzeczy”, oraz przeczytamy o trzech prowadzonych przez duchownych hostelach, w których pielgrzymi mogą znaleźć schronienie.

Interesującą ciekawostkę stanowi rozdział piąty, bowiem wyliczono w nim nazwiska osób, dzięki którym odnowiono drogę z Rabanel do Portomarin. Gdyby porównywać Księgę św. Jakuba do współczesnych publikacji, byłaby to część przeznaczona na reklamę albo słowo o sponsorach.

Czego się wystrzegać

Środkowa część księgi pokazuje, jak bardzo podróżowanie w XII wieku różniło się od współczesnej turystyki. Szósty rozdział poświęcony jest rzekom na drodze do Santiago. Podróżni są ostrzegani, że w Rio Salanda woda jest słona, a od jej wypicia giną konie, i że w Hiszpanii nie należy jeść węgorzy ani wielu innych ryb, ponieważ powodują one zatrucie lub śmierć. Co ciekawe, wiele rzek czy strumieni nie zostało wymienionych z nazwy, a podano tylko ich przybliżoną lokalizację.

Kodeks udowadnia, że podróżowanie w średniowieczu odbywało się w mało higienicznych warunkach. Autorzy wyraźnie podkreślają, że w Lavacolli francuscy pielgrzymi obmywają swe ciała (i to całe, a nie tylko twarze!) z szacunku do św. Jakuba, którego grób wkrótce zobaczą. Z jednej strony pątnikowi przypomina się więc o konieczności zachowania czystości, a z drugiej przestrzega się go, że woda w rzece niekoniecznie nadaje się do picia. Ponadto pielgrzymi na tym etapie podróży mogą być narażeni na gorszący widok nagich ludzi.

Górskie szlaki oraz zwyczaje mieszkańców mijanych miast i wiosek stanowią temat przewodni rozdziału siódmego. Dowiemy się z niego, że nie należy ufać ludziom obsługującym przeprawę rzeczną w Saint-Jean-de-Sorde; podobno pobierają oni nieprzyzwoicie wysokie opłaty, a następnie przeładowują malutkie łodzie pasażerami, aby przewrócić je do góry dnem na środku rzeki i pozwolić wszystkim utonąć. Złą sławą cieszyło się zresztą wiele innych miast, m.in. Saint-Michel-Pied-de-Port, gdzie myto było wysokie, a pobierający je strażnicy brutalni: „to leśne dzikusy, których twarde twarze i dziwna mowa przepełnią wasze serca strachem”.

Bój się Boga

W przeciwieństwie do współczesnych przewodników turystycznych, Codex Calixtinus bardziej zniechęcał niż zachęcał do podróży. Pocieszenie pielgrzymi mogli znaleźć dopiero w ostatniej części Księgi.

W rozdziale dziewiątym został zawarty opis Santiago de Compostela oraz znajdującej się w nim katedry, zaś dziesiąty poświęcono 72 kanonikom św. Jakuba, czyli prowadzącym świątynię duchownym. O wiele bardziej interesująco przedstawia się rozdział jedenasty. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że został on napisany nie dla podróżników, a dla mieszkańców miejscowości, przez które przebiega trasa pielgrzymki. Ostatnia część księgi przestrzegała bowiem przed konsekwencjami odmawiania gościny; wypełniają ją opowieści o gniewie Boga, który spadł na egoistycznych kłamców. Przykłady?

Gospodyni, która nie podzieliła się chlebem mimo prośby pątnika, została przeklęta: jej schowany w popiołach chleb zamienił się w kamień. Człowiekowi, który odmówił noclegu, podarła się szata tkana na krosnach. Najsroższa kara spotkała jednak mieszkańców Saint Porchaire, gdzie spłonęły wszystkie domy, których właściciele spławili pielgrzymów szukających schronienia.

Brama do XII-wiecznej Europy

Kodeks Kalikstyński to prawdziwa kopalnia wiedzy o podróżowaniu w realiach średniowiecza. Księga maluje ponury obraz XII-wiecznej Europy: miejsca niebezpiecznego, zamieszkanego przez społeczności nieprzyjazne gościom z odległych krain. Wydaje się, że do odbywania podróży bardziej od pieniędzy potrzebna była wówczas odwaga i ochota, której przeciętnemu człowiekowi brakowało.

Nie dziwi fakt połączenia poradnika dla podróżujących ze zbiorem modlitw i tekstów religijnych – to religia bowiem stanowiła motywację do ruszenia w drogę. Zaskakuje natomiast bardzo logiczna, a pod wieloma względami wręcz współczesna forma części przewodnikowej kodeksu. Codex Calixtinus jest dziełem wyjątkowym – bramą do innych czasów, przez którą powinien przejść każdy pasjonat europejskiej historii oraz podróżowania.

* * *

Tekst napisany dzięki wsparciu portalu BiletyAutokarowe.pl, w którym kupisz bilety autokarowe Eurolines, Sindbad a także blisko 90 innych przewoźników.

Fotografia: Wikimedia Commons